środa, 26 maja 2010

Tytuł nada przyszłość

Przyszłość nada tytuł


Siedzę przed pustą kartką i właściwie nie wiem co napisać. Wczoraj pożegnaliśmy prezydencką parę na krakowskim Rynku i odprowadziliśmy traktem królewskim na spoczynek, na Wawel. Wszyscy mogliśmy zobaczyć to w telewizji. Towarzyszył nam smutek, wielkie emocje i duch rozbudzonego przed tygodniem patriotyzmu. Śpiewaliśmy „Mazurka Dąbrowskiego” i wymachiwaliśmy biało- czerwonymi flagami. I co dalej?


Cisza w smoleńskim lesie

O tragedii dowiedziałam się od mamy. Najpierw nie chciałam w nią uwierzyć a potem obie płakałyśmy w słuchawki naszych telefonów. W samolocie zginęli „nasi”. Nieważne, że był wśród nich prezydent, z którym często nie zgadzałam się. To był nasz prezydent, pierwszy obywatel, przedstawiciel Rzeczpospolitej Polskiej i rodacy, krajanie, sąsiedzi, osoby, które znałam lubiłam, szanowałam. W jednej chwili poczułam, jak straszna była to śmierć. Nie pamiętam kiedy tak bardzo czułam, że jestem Polką- pisała moja przyjaciółka Agnieszka. Ja też nie wiedziałam, że katastrofa Tu- 154 poruszy tak wiele wewnętrznych strun, że obudzi zakurzone poczucie polskości, troskę o mój dom- kraj i wspólnotę z ludźmi, których nigdy nie widziałam.


Coś we mnie pękło

Coś we mnie pękło- powiedziała jedna z moich koleżanek. Też pękłam. Wspólnie z milionami Polaków smuciłam się, milczałam nie wiedząc co powiedzieć, płakałam i usiłowałam zrozumieć. Zjednoczyłam się. Odejście naszych rodaków urosło do rangi symbolu ze względu na miejsce, w którym śmierć znalazło dziewięćdziesięciu sześciu przedstawicieli Polski. I nagle okazało się, że jesteśmy krajem nie dość, że katolickim, to jeszcze patriotycznym. Moi znajomi pojechali do Warszawy, by stać w kolejce i przez dwie minuty złożyć hołd nad prezydenckimi trumnami. Inni zapalali znicze i modlili się. I nagle poczuliśmy dumę, że jesteśmy Polakami. Inni pytali: ale właściwie dlaczego? Bo rozumiem mój Naród, naszą historię i jej trudy. Jestem świadoma momentów, z których możemy być dumni, ale są też takie, których powinniśmy się wstydzić.


Wojna o Wawel

Rozpętał się niepotrzebny spór o miejsce pochówku prezydenckiej pary. Szkoda mi już słów na to wszystko i tyle z narodowej jedności- stwierdziła moja przyjaciółka Magda. Wiele osób nie było zachwyconych decyzją kardynała Dziwisza, jednakże należy ją uszanować ze względu na rodziny ofiar katastrofy jak powiedziała to pani Ela. Pod papieskim oknem na Franciszkańskiej w Krakowie protestowała tylko mała grupka licząca około trzysta osób (media przesadzały z kilkoma tysiącami). Nie złamało to naszej jedności.


I co dalej?

Pesymiści twierdzą, że wszystko co przeżywaliśmy szybko pójdzie w zapomnienie. Poetka Maria Czubaszek napisała dzisiaj na swoim blogu, że boi się, że miarą polskości, patriotyzmu, a nawet zwykłej przyzwoitości stanie się ilość godzin wystanych w kolejkach do Pałacu Prezydenckiego, ilość wylanych łez i wypowiedzianych słów bólu i rozpaczy. Mam nadzieję, że nie okażemy się na tyle małostkowi i zacietrzewieni, by uczucia, które rozdzierały sprowadzić kłótni przekupek na targu. Patriotyzm, który obudził się w nas niech będzie jak kropla, która drąży skałę. Nawet jeśli czas zakryje go lekką warstwą kurzu, to niech wystarczy bodziec w życiu politycznym, społecznym, międzynarodowym byśmy znowu poczuli jego ciężar. I nie zostawiajmy już kawałków naszego polskiego serca rozrzuconych po świecie. Szanujmy się wzajemnie.


Miesięcznik Emaus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz